Słowińska-Aukso-Konieczny
live @NOSPR / teksty utworów
A sen to miałam
sł. Stanisław Wyspiański / muz. Zygmunt Konieczny
PANNA MŁODA
A sen to miałam,
choć nie spałam,
ino w taki ległam niemocy...
(...)
We złotej ogromnej karocy
napotkałam na śnie diabła;
takie mi się głupstwo śniło,
tak sie ta pletło, baiło.
(...)
Śniło mi się, że siadam do karety,
a oczy mi się kleją – o rety. –
Śniło mi sie, że siedze w karecie
i pytam sie, bo mnie wiezą przez lasy,
przez jakiesi murowane miasta – –
„a gdziez mnie, biesy, wieziecie?”
a oni mówią: „do Polski” –
A kaz tyz ta Polska, a kaz ta?
Pon wiedzą?
POETA
Po całym świecie
możesz szukać Polski, panno młoda,
i nigdzie jej nie najdziecie.
PANNA MŁODA
To może i szukać szkoda.
POETA
A jest jedna mała klatka –
o, niech tak Jagusia przymknie
rękę pod pierś.
PANNA MŁODA
To zakładka
gorseta, zeszyta troche przyciaśnie.
POETA
– – – A tam puka?
PANNA MŁODA
I cóz za tako nauka?
Serce – ! – ?
POETA
A to Polska właśnie.
[Wesele, 1901; Akt III, Scena 16, 537-577]
HARFIARKA
Na tych strunach nanizanych
serce moje gram;
śmiej się do mych lic rumianych,
duszę twoją znam.
[Wyzwolenie, 1903; Akt I, 719-722]
Taki pejzaż
sł. Andrzej Szmidt / muz. Zygmunt Konieczny
psy kulawe stroją drogi
diabeł dziewkom plącze nogi
ptaki drzewom, kwiaty cierniom
po marzeniach trupy biegną
taki pejzaż
nieraz zbrodniarz łzą zapłacze
ślepy żebrak znajdzie pracę
błędny ognik, ciemny parów
bosy rycerz, złoty laur
taki pejzaż
wiatry wieją sosny krzywe
nieprzydatne lecz prawdziwe
głupek piosnkę z nich wyładzi
snem napoi, gwiazdkę zdradzi
będzie pejzaż śpiewny, rzewny
taki pejzaż
[1966]
Grande Valse Brillante
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Julian Tuwim
Ty – wódkę za wódką w bufecie...
Oczami po sali drewnianej –
I serce ci wali.
(Czy pamiętasz?)
orkiestra
powoli
opada
przycicha
powiada,
że zaraz
(Czy pamiętasz, jak ze mną...?)
już znalazł
twój wzrok moje oczy,
już idziesz -
po drodze
zamroczy -
już zaraz
za chwilę...
(Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś?...)
podchodzisz
na palcach
i zaraz
nad głową
grzmotnęło do walca
porywa – na życie, na śmierć – do tańca
Grande Valse Brillante
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca,
Z Panną, madonną, legendą tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona ci wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałeś do serca
W utajeniu kwitnące te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ja cała, w domysłach i mgle...
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte
Wnet zakryte, i w dół,
Jakby tam właśnie były
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
Gdy przez sufit przetaczasz –
Nosem gwiazdy zahaczasz,
Gdy po ziemi młynkujesz,
To udajesz siłacza.
Wątłe mięśnie naprężasz,
Pierś cherlawą wytężasz,
Będę miała atletę
I huzara za męża.
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca,
Z Panną, madonną, legendą tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona ci wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałeś do serca
W utajeniu kwitnące te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ja cała, w domysłach i mgle...
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte
Wnet zakryte, i w dół,
Jakby tam właśnie były
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
A tu noga ugrzęzła,
Drzazga w bucie uwięzła,
Bo ma dziurę w podeszwie
Mój pretendent na męża.
Ale szarpnie się wyrwie -
I już wolny, odeszło,
I walcuje, szurając
Odwiniętą podeszwą.
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca,
Z Panną, madonną, legendą tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona ci wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałeś do serca
W utajeniu kwitnące te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ja cała, w domysłach i mgle...
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte
Wnet zakryte, i w dół,
Jakby tam właśnie były
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
Piosenka Weroniki
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Jan Jakub Kolski
Siwa głowa, kark zmęczony,
Poszedł Jańcio sobie
Poszedł Jańcio w obce strony
Co ja biedna zrobię
Pójdę w pole żal wypłaczę
Z losem się pogodzę
Taka mała, nic nie znaczę
Jak kamień na drodze
A wieczorem z łez ustroję
Sznur korali białych
Co jest z żalu to jest moje
Taki los mój cały
Siwa głowa, kark zmęczony,
Poszedł Jańcio sobie
Jaki śmieszny
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Wincenty Faber
Jaki śmieszny jesteś pod oknem,
gdy zapada chłodny zmierzch,
a nad miastem chmury ogromne,
i za chwilę pewnie będzie padał deszcz...
Lepiej skryj się, daj i mnie zasnąć,
po co masz na deszczu stać?
Przynieś sobie z domu parasol,
Przynieś sobie z domu płaszcz.
Na kwadrans przed dziewiątą
podchodzi zmierzch pod okno,
ze zmierzchem ty przychodzisz też,
i widzę cię co chwilę
pożytku z ciebie tyle,
że mnie przeraża byle deszcz.
Kiedy czasem drogę twą przetnę,
w inną stronę zwracasz twarz
lub kupujesz w kiosku gazetę,
choć w kieszeni drugą taką samą masz.
Nieraz chciałam wcześniej odpocząć,
przemęczona trudnym dniem,
lecz za oknem ciągle był nocą
twój zabawny, długi cień.
Więc dróg poznaj sto,
aby dojść do mych ust,
bo świat, cały świat
chcę ci zamknąć na klucz.
Już idź, uśmiech swój
zostaw u mnie jak ślad.
Jest noc, mijasz noc
lekkomyślny jak wiatr.
Na kwadrans przed dziewiątą
podchodzi zmierzch pod okno,
ze zmierzchem ty przychodzisz też,
i widzę cię co chwilę
pożytku z ciebie tyle,
że mnie przeraża byle deszcz.
Jaki śmieszny jesteś pod oknem,
gdy zapada chłodny zmierzch,
a nad miastem chmury ogromne,
i za chwilę pewnie będzie padał deszcz...
Po co włóczysz się tu jak widmo?
Tyś z księżyca chyba spadł!
Ale wiem, na polu jest zimno,
a ty masz we włosach wiatr.
Więc dróg poznaj sto,
aby dojść do mych ust,
bo świat, cały świat
chcę ci zamknąć na klucz.
Już idź, uśmiech swój
zostaw u mnie jak ślad.
Jest noc, mijasz noc
lekkomyślny jak wiatr.
Jest noc, mijasz noc
lekkomyślny jak wiatr.
Już ja z tobą nie zostanę
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Wojciech Młynarski
Już ja z tobą nie zostanę,
gdy nazwiemy nienazwane,
kiedy miłość jak szalona
nagle wpadnie nam w ramiona,
kiedy to, co w nas się czai,
słowa liściem się umai,
kiedy świerszcze zmilkną ranem,
już ja z tobą nie zostanę...
Już ja z tobą nie zostanę,
gdy wyznamy niewyznane,
kiedy nagle poczujemy,
żeśmy się pozbyli tremy
myśl przed słowem się ukorzy,
myśl o słowo się zuboży,
i nim słońce wzejdzie ranem,
już ja z tobą nie zostanę...
Teraz póki wciąż milczymy,
póki mówić się boimy,
w strachu jak w orzechu mądrym
spokój mieszka złotym jądrem,
lecz gdy myśl się w słowo wprzędzie,
gdy poranne wstaną zorze
tak nam dobrze razem będzie,
że już gorzej być nie może.
Choć swój śmiech będziemy słyszeć
śmiech ten nic już nie wypowie,
a najmniejsza chwila ciszy
będzie ciążyć nam ołowiem
i tak wypełnieni po brzeg,
zakochani świątek, piątek,
trwać będziemy, wiedząc dobrze,
że to końca jest początek.
Chyba że, gdy się zbudzimy,
myśli słowom powierzymy,
odnajdziemy coś tam jeszcze
obok słów - bezradnych streszczeń
Myśli, sprzęty wypięknieją
Z nową złączą się nadzieją
wróci to, co niewyznane
– wtedy z tobą pozostanę...
Pocałunki
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Maria Jasnorzewska-Pawlikowska
Wciąż powtarzasz. Uparcie i skrycie,
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mi mówiłeś przeszłego roku...
Nie widziałam cię już od miesiąca
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza!
Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
Czyjeś ciało i ziemię całą –
A zostanie tylko, tylko fotografia,
To jest – to jest bardzo mało...
Powiedziałeś mi: Kiedy do mnie piszesz,
Nie wystukuj wszystkiego na maszynie,
Dopisz jedną linię własną ręką,
Kilka słów, doprawdy nic wielkiego –
Tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak...
Wciąż się śmiejesz, lecz coś tkwi poza tym,
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem i niebem, i światem?
Sam mi mówiłeś przeszłego roku...
Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza...
Diabły
muz. Zygmunt Konieczny oraz ludowa / sł. Zbigniew Książek oraz ludowe
Oto oni, oto diabły,
Oto diabły z wierzb i młynów.
Jak nie płakać, jak nie płakać
Nad ich opłakanym losem?
Od araku twarze płoną im,
Twarze płoną im karminem,
A od śliwowicy fioletowe nosy.
Jakie buźki, jakie rogi...
Gdybym młodsza nieco była,
To do krwi bym zdarła nogi,
Ale z każdym zatańczyła.
Tam na górze ogień gore –
Nocel mała, kopiel moja...
Na tej górze dwoje drzewa –
Nocel mała, kopiel moja...
Jedno drzewo - boże drzewo;
Nocel mała, kopiel moja...
Drugie drzewo - czarcie drzewo;
Nocel mała, kopiel moja...
Dziarsko kroczy delegacja płanetników;
W Tatrach gorsi jeno od nich są miastowi.
Kilku z nich najęło się na przewodników,
By, o hańbo, parę groszy móc zarobić.
To mi chłopy!...
Aż mnie chętka jakaś bierze,
Żeby zaraz tu co z gładszym
W tańcu się czartowskim zmierzyć.
[Najęli się na przewodników by, o hańbo,
parę groszy móc zarobić ]
Z Łysej Góry jędzowate czarownice,
Strzygi z Mazur, topielice z rzek krakowskich,
Upiór z Gniezna z wstrząsająco bladym licem
I pod pachę z Bazyliszkiem pan Twardowski.
Serce rośnie, gdy się widzi
W jednym miejscu tylu chłopów.
Gdyby lat się swych nie wstydzić
Wzięłabym ich do galopu.
Karuzela z madonnami
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Miron Białoszewski
Siadajcie madonny, madonny
Do bryk sześciokonnych, ściokonnych
Konie wiszą kopytami nad ziemią
One w brykach na postoju już drzemią
Każda bryka malowana w trzy ogniste farbki
I trzy końskie maści, i trzy końskie maści
Od sufitu
Od dębu
Od marchwi
Drgnęły madonny i orszak stukonny
Ruszył z kopyta
Migają w krąg anglezy siwych grzyw
i lambrekiny siodeł
I gorejące wzory bryk kwiecisto-laurkowe
A w każdej bryce vis-á-vis
Madonna i madonna
I w nieodmiennej pozie tkwi
Od dziecka odchylona
Białe konie – bryka
Czarne konie – bryka
Rude konie – bryka
Magnifikat
A one w Leonardach smutnych min
W obrotach Rafaela
W okrągłych ogniach, w klatkach z lin
W przedmieściach i niedzielach
A w każdej bryce vis á vis
Madonna i madonna
I nie wiadomo, która śpi
A która jest natchniona
Szóstka koni – one
Szóstka koni – one
Zakręcone!
Siadajcie madonny, madonny
Do bryk sześciokonnych, ściokonnych
Konie wiszą kopytami nad ziemią
One w brykach na postoju już drzemią
Każda bryka malowana w trzy ogniste farbki
I trzy końskie maści, i trzy końskie maści
Od sufitu
Od dębu
Od marchwi
Drgnęły madonny i orszak stukonny
Ruszył z kopyta
Wiersze wojenne
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Krzysztof Kamil Baczyński
Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior,
zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne ptasi świt.
Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne – obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.
Kto mi odda moje zapatrzenie
i mój cień, co za tobą odszedł?
Ach, te dni jak zwierzęta mrucząc,
jak rośliny są – coraz młodsze.
I niedługo już – tacy maleńcy,
na łupinie z orzecha stojąc,
popłyniemy porom na opak
jak na przekór wodnym słojom.
i tak w wodę się chyląc na przemian
popłyniemy nieostrożnie w zapomnienie,
tylko płakać będą na ziemi
zostawione przez nas nasze cienie
Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
Wyprowadzę z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
Futrem iskrząc zwiną wszystko
W barwy burz, w serduszka listków,
w deszczu siwy splot.
Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne – obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.
Długa wijącą się wstęgą
głos ciepły w powietrzu stygnie,
aż jego dosięgnie w zmroku
i szept przy ustach usłyszy.
"Kochany" – szumi piosenka
i głowę owija mu, dzwoni
jak włosów miękkich smugą,
lilie z niej pachną tak mocno,
że on, pochylony nad śmiercią,
zaciska palce na broni,
i wstaje i jeszcze czarny od pyłu bitwy – czuje,
że skrzypce grają w nim cicho,
więc idzie ostrożnie powoli,
jakby po nici światła,
przez morze szumiące zmroku
i coraz bliższa jest miękkość podobna
do białych obłoków,
aż się dopełnia przestrzeń i czuje jej głos miękki
stojący w ciszy olbrzymiej na wyciągniecie ręki.
"Kochany" – szumi piosenka,
więc kiedy obejmą ramiona
Las nocą rośnie. Otchłań otwiera
usta ogromne, chłonie i ssie.
Przeszli, przepadli; dym tylko dusi
i krzyk wysoki we mgle, we mgle.
Jeno wyjmij mi z tych oczu...
Nie ma w świecie prawdy
sł. ludowe - ukraińska pieśń lirnicza / przekł. Włodzimierz Nakoneczny
muz. Zygmunt Konieczny
Nie ma w świecie prawdy.
Prawdy – nie uświadczysz.
Cała prawda świata
To ojciec i matka.
Tę świętą prawdę
Pod nogi biorą;
A złą nieprawdę –
Miodami poją.
Ta święta prawda
Stoi pode drzwiami;
A zła nieprawda –
Siada za stołami.
Ta święta prawda
Pod kluczem w piwnicy;
A zła nieprawda –
Z panami w świetlicy.
Gdzie ta święta prawda?
Prawda już przepadła;
A zła nieprawda –
Cały świat posiadła.
Nie ma w świecie prawdy.
Prawdy – nie uświadczysz:
Dopóki nieprawda
Będzie jako prawda.
Pallas i Nike
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Stanisław Wyspiański
PALLAS
Do mnie! Do mnie! Do mnie!
Zwycięskie duchy w orli lot
powietrznym szlakiem
biegajcie we wichrowym szumie;
potrząsam władnym znakiem!
Wy wszystkie razem,
mężobójczym sprzysięgłe żelazem,
co byt poświęcacie dumnie;
na szczytach Hymetu, Ossy
Słońcu ślubujcie niezłomnie!
Ze szczytów Pelijonu
biegajcie, biegajcie tłumnie,
śmiertelnych żądne zgonu.
oto stawiłam grot!
Hej, ku mnie, ku mnie, ku mnie!!
(...)
I otóż lecą ku niej, lecą
zwycięstwa dziwne Panie:
skrzydlate wielkim skrzydeł lotem.
Wielkim kołują w przód zawrotem,
nim w kole która stanie. (...)
CHÓR
Kto walczy – ?
PALLAS
Polska z Carem! – –
Powołane są i wysłane
Kery, sine dajmony,
Z przeklętych nor Tartaru –
Harpije, co ssają krew
konających....
Znacie tę Nike Fidiaszową,
jak sandał wiąże szybka,
jak ze zwróconą w górę głową
(tej brak, gdyż dzieło jest fragmentem),
wstrzymana w locie, gibka,
sandał chce splątać rozplątany
a strój jej, taśmą nie wiązany,
z polotnych fałdów tors odkrywa
i pierś na ciele wpółprzegiętem.
Otóż to ona się odzywa
(...)
NIKE Z NAPOLEONIDÓW
Pod Moskwę, na gniazdo Carów,
wiodłam Cezara Franków
W orłowej leciałam chmurze,
nad lasem sztandarów,
w górze! w górze!
Szczęście unosiło skrzydła:
Rycerzy wiodłam kochanków...
PALLAS
odzyszczesz rycerzy kochanków:
leć...
NIKE Z NAPOLEONIDÓW
nad duszami zaciążę.
Zwycięzców ramiony uniosę na bój.
PALLAS
Leć!
NIKE Z NAPOLEONIDÓW
Sandały zwiążę;
biegłam z olimpu chyża,
na twoje zaklęcia zlękła;
o olimpijskie dźwirza
uwadziłam: – ażem uklękła – (...)
Kto będzie im wrogiem?
PALLAS
Książę.
NIKE Z NAPOLEONIDÓW
oni jego pochwycą?!
PALLAS
Zdradą!! (...)
oni tam wlecą gromadą
i pochwycą Książęcia w półśnie.
Pójdziesz za nimi!
NIKE Z NAPOLEONIDÓW
nie!! – –
niech walczą twarzą w twarz,
niech pierś o pierś ubroczą,
niech działa na się zatoczą,
tej nocy walce wydolę,
niech wyjdą w pole!
Uderzą miecz o miecz!
PALLAS
Przeznaczeniu ty niepołuszna;
Rzecz ma się dopełnić już.
NIKE Z NAPOLEONIDÓW
Ty wielka, a ty małoduszna!
niechaj podejmą oręże
i idą walczyć, jak Bogi!
olimpu zeszłam progi!(...)
NIKE SPOD TERMOPIL
Byłam pod Termopilami:
krocie bohaterów we krwi
zdradzieckimi zabiłam mieczami,
zdrada nie plami!!!
gdy legną pobici zdradą,
te ręce wawrzyn pokładą. (...)
Do czynu, siostry, do czynu!
Jeśli podstęp przyspieszy wawrzynu
podstępem! – (...)
NIKE SPOD SALAMINY
Jak sięgniem po wawrzyny – ?
CHÓR
Przez krew!!
PALLAS
W krwi nie masz winy!
NIKE SPOD SALAMINY
Kto ludy powiedzie?!
CHÓR
gniew.
[Noc Listopadowa, 1904 Scena I, 30 – 209 / 1974]
Chcę
sł. Stanisław Wyspiański / muz. Zygmunt Konieczny
Gdy przyjdzie mi ten świat porzucić,
na jakąż nutę będę nucić
melodię zgonu mą wyprawną?
Rzuciłem przecież go już dawno.
Już dawno się przestałem smucić
o rzeczy miłe mnie stracone.
Miałyżby smutki jeszcze wrócić,
kraść, co już dawno ukradzione.
Przecież już dawno się wyzbyłem
marzeń o utraconym raju.
Żyję, by zwało się, że żyłem...
nad jakąś rzeką, w jakimś kraju....
[Gdy przyjdzie mi ten świat porzucić..., 1903; fragm. wiersza]
KONRAD
Chcę, żeby w letni dzień,
w upalny letni dzień
przede mną zżęto żytni łan,
dzwoniących sierpów słyszeć szmer
i świerszczów szept, i szum,
i żeby w oczach mych
koszono kąkol w snopie zbóż.
Chcę widzieć, słyszeć w skwarny dzień
czas kośby dobrych ziół i złych
i jak od płowych zżętych pól
ptactwo się podnosi na żer.
(...)
Chcę patrzeć, słyszeć, jaki gwar
zielonych złotych much;
chcę widzieć, słyszeć, tężyć słuch,
jak z kwiatów spada kwietny puch,
jak lęk i groza kosi łan,
wśród ciszy pól i gór,
w słonecznym blasku złotych chmur,
na chleb na przyszły rok.
Chcę patrzeć, patrzeć, tężyć wzrok...
(...)
Chcę pójść w zaciszny, gęsty bór
za skłony sinych gór
i patrzeć po konarach drzew:
od których, z jakich stron
słonecznych żarów wionie wiew,
jak krąży w drzewach żywny sok...
[Wyzwolenie, 1903; Akt II, 1295-1326]
Niech mi nad grobem nikt nie płacze
muz. Zygmunt Konieczny, sł. Stanisław Wyspiański
[po trudach, troskach, znoju,
gdy iść masz w ciemną dal, przez czarnych łoże fal
posłuchaj gędźnych lir]
Niech nikt nad grobem mi nie płacze,
Krom jednej mojej żony
[na drogę, na wyprawę, gdyś szedł na wieczny mir,
niezbytą ścigać Sławę.
posłuchaj gędźnych lir]
Na nic mi wasze łzy sobacze
i żal ten wasz zmyślony.
[gdy iść masz w ciemną dal
pojman na wieczny mir
przez czarnych łoże fal
posłuchaj gędźnych lir]
Niech dzwon nad trumną mi nie kracze,
ni śpiewy wrzeszczą czyje;
[pogrzebowych jęków dzwon? (...)
toć on nam tętni dziś,
jak grzebiemy, kto nam drogi;
zwołuje nas, każąc iść (...)]
Niech deszcz na pogrzeb mój zapłacze
i wicher niech zawyje.
[zaśpiewałeś kruczy ton;
tobież tylko dzwoni w głuszy
pogrzebowych jęków dzwon? (...)
pogrzebowych jęków dzwon? (...)
a toć on nam tętni dziś, jak grzebiemy,
kto nam drogi; zwołuje nas, każąc iść (...)]
Niech kto chce grudę ziemi ciśnie,
aż kopiec mnie przywali.
[po trudach, troskach, znoju,
gdy iść masz w ciemną dal,
przez czarnych łoże fal,
posłuchaj gędźnych lir]
Nad kurhan słońce niechaj błyśnie
i zeschłą glinę pali.
[posłuchaj gędźnych lir
jak śpiewny wodzą żal
na drogę, na wyprawę,
przez czarnych łoże fal
na drogę, na wyprawę,
gdyś szedł na wieczny mir,
niezbytą ścigać Sławę
posłuchaj gędźnych lir]
A kiedyś może, kiedyś jeszcze
gdy mi się sprzykrzy leżeć,
rozburzę dom ten, gdzie się mieszczę,
I w słońce pocznę bieżeć.
Gdy mnie ujrzycie, takim lotem,
że postać mam już jasną,
to zawołajcie mnie z powrotem
tą mową moją własną.
Bym ją posłyszał, tam do góry,
gdy gwiazdą będę mijał —
[Bądź pochwalon chwalbą pieśni,
bądź pochwalon w grobie burz
Duch się twój niechaj cieleśni
Ponad groby żywot twórz (...)]
Podejmę może po raz wtóry
ten trud, co mnie zabijał.
Ta nasza młodość
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Tadeusz Śliwiak
Solo:
Ta nasza młodość z kości i krwi
Ta nasza młodość co z czasu kpi
Co nie ustoi w miejscu zbyt długo
Ona co pierwszą jest potem drugą
Ta nasza młodość ten szczęsny czas
Ta para skrzydeł zwiniętych w nas
Chór:
Ona jest wśród kamieni
Rwącym światłem strumyka
Wiewiórkami po drzewach
Po gałęziach pomyka
Ona iskrą w kamieniu
Ona mlekiem w orzeszku
Ona świata ciekawa
Jak miedziany grosik w mieszku
Ona kwiatem we włosach
Octem w jabłkach jest pierwszych
Gorzką pianą na piwie
W świata gwarnej oberży
Buntem jest niespełnionym
Co na serce umiera
Ona tylko to daje
Co innemu zabiera
Kołysanka dla Jaszy,
muz. Zygmunt Konieczny / sł. Agnieszka Osiecka
Kto zawiesił te księżyce nad łóżkami – mądrą głowę miał.
Chciał, by ludzie w cichym blasku słodko spali,
nie wpadali, mój kochany, w szał.
Księżycowy wstaje wcześniej od piekarza i wędruje w dal;
zaśnij wreszcie, zaśnij wreszcie – tak powtarza –
śpijcie ludzie, bo mi was tak żal.
Uplotę ci złoty kołacz z moich świetlistych promieni –
już ty się człowieku nie kołacz, niech ci się na dobre odmieni;
a z mego żaru srebrnego utoczę ci miodu ciut,
niech ci się w sercu zapieni srebrny miód.
Kto przesłonił złoty księżyc obłokami – mądrą głowę miał;
chciał, by żony całowały się z mężami,
nie wpadały, mój kochany, w szał.
Księżycowy wstaje wcześniej, niż stójkowy i przemierza świat;
dobrym ludziom serca błyszczą jak podkowy,
a złym ludziom czarno kwitnie biały sad.
Uplotę ci złoty kołacz z moich świetlistych promieni –
już ty się człowieku nie kołacz, niech ci się na dobre odmieni;
a z mego żaru srebrnego utoczę ci miodu ciut,
niech ci się w sercu zapieni srebrny miód.